cmentarze

W każdym  kraju,  w którym się znajdę staram się znaleźć czas,  by odwiedzić lokalny cmentarz. Wydaje mi sie, że jest to miejsce gdzie  można wiele dowiedzieć się o danej społeczności, obyczajowości, religii, stosunku do zmarłych.

Chyba niewiele jest miejsc na świecie gdzie groby otacza się taka opieką i troską jak w Polsce. Nie zawsze przekłada się to na pamięć o zmarłych, ale to już inna sprawa…

W Gruzji cmentarze są raczej miejscami z rzadka odwiedzanymi, a konstrukcja  grobów ( tablica nagrobna, często z wyraźnym wizerunkiem zmarłej osoby , a obok mini-skwerek ze stolikiem i ławką ) wskazuje, że  do zmarłych  przychodzi się z rzadka głównie , by z nimi razem pobiesiadować.

Na słynnej Gruzińskiej Drodze Wojennej ( z Władykaukazu do Tbilisi), a dokładnie na Przełęczy Krzyżowej widziałam symboliczny cmentarz  poległych tam niemieckich jeńców.

W Swanetii- górskiej prowincji Gruzji groby na zarośniętym trawą wiejskim cmentarzyku przypominały swaneckie domy- wieże.

Biesiadowanie czyli supra

Temat kuchni już się w tej podróży pojawił, bo przecież lokalne specjały w każdym miejscu na świecie kreują obraz danego kraju w oczach ( i żołądkach ) turysty. Nie inaczej jest w Gruzji.
Nasz ostatni etap wojażowania przypadł na Kakhetię – winiarski region położony w pd- wsch części tego kraju.
Same winnice nie powalają, bo są dość zaniedbane, zarośnięte , a krzewy winorośli nie są oplatane wokół drutu tylko strzelają sobie swobodnie w górę. Porównanie z winnicami Alzacji, Toskanii czy Pd Afryki nie może tu mieć miejsca, inna kategoria 🙁
Sama technologia produkcji wina z winogron liczy sobie długie tysiące lat, ale …. Moim zdaniem się nie sprawdza. Moszcz przechowywany w ogromnych glinianych kadziach zakopanych w ziemi i inne czary- mary nie dają w efekcie szlachetnego trunku, ale de gustibus non disputandum est.

20120620-100936.jpg

20120620-101005.jpg

20120620-101020.jpg

Gruzini jednak chwalą swoje wino i wypijają je w dużych ilościach. Okazją do tego są SUPRY czyli wielogodzinne biesiady kiedy to nie tylko się je i pije, ale wygłasza kwieciste toasty . Odpowiedzialny za to jest TAMADA czyli ktoś w rodzaju biesiadnego wodzireja. Musi to być osoba zacna, szanowana i wystarczająco elokwentna. Tu trzeba mówić z patosem, polotem i sensem !
W czasie odwiedzin w domu winiarza objawiłnam się w czasie nasze supry spontaniczny tamada. Było wzruszająco, porywająco, patriotycznie i międzynarodowo, a w szystko po rosyjsku.
Poniżej obrazki z tej biesiady.

20120620-101622.jpg

20120620-101643.jpg
To nasz spontaniczny tamada, wino wypijał z glinianej czarki, po każdym toaście zawsze do dna !

A to specjały kuchni gruzińskiej : szaszłyk ( zwykle serwowany już bez szpady ), dolma czyli gołąbki w liściach winogron) i bakłażan z pastą z orzechów włoskich.
Smacznego !

20120620-102050.jpg

20120620-102103.jpg

20120620-102113.jpg

Dagny i cerkiew

W niedzielę , naszą ostatnią niedzielę w Gruzji wyruszyliśmy rankiem na wzgórze na lewym brzegu rzeki Mtkwari by odwiedzić największą cerkiew w Gruzji i trzecią najwyższą cerkiew prawosławną na świecie – Cminda Sameba. Trwały akurat jakieś podniosłe uroczystości , których znaczenia ńie rozumiałam, ale niosące się po horyzont chóralne śpiewy modlitewne budowały niezwykłą atmosferę. Sama cerkiem jest nowym obiektem o współczesnym wnętrzu, natomiast jej bryła nawiązuje na architektury sakralnej tego regionu sprzed setek lat.

20120618-064842.jpg

20120618-064918.jpg

20120618-064943.jpg

20120618-064958.jpg

20120618-065057.jpg

20120618-065128.jpg

Odwiedziliśmy także nieco zapomniany grób Dagny Przybyszewskiej – muzy artystów Młodej Polski, która tu dotarła wraz ze swym kochankiem by w Grand Hotelu popełnić razem z nim samobójstwo w 1901 r. Tragiczny koniec dramatycznego życia.

20120618-065408.jpg

20120618-065446.jpg

Gudauri- Kazbegi-Tbilisi – upał-upał-upał

Kaukaz zachwyca krajobrazami i zwala mnie z nóg upałami. Dzis wyruszyliśmy autem przez kolejny odcinek Gruzińskiej Drogi Wojennej z Gudauri do Kazbegi ( obecnie Stepancminda). Fragment około 30 km to pylisty, ekstremalnie wyboisty, dziurawy i wiszący nad przepaściami kawałek tej historycznej drogi, który pokonywaliśmy przez ca 2 godziny w tumanach kurzu, który wznieca każde auto. A jeździ tam sporo ( jak na warunki gruzinskie) , bo to najkrótsze połączenie z rosyjskiego Władykaukazu do Armenii, dla której Rosja jest głownym partnerem biznesowym. Przejście graniczne za Kazbegiem jest zamknięte dla Gruzinów ( odpryski konfliktu wokół Osetii pd. I Abchazji ), za to Rosjanie , Ormianie i Azerowie jeżdżą tamtędy często.

W cudownym pejzażu Wysokiego Kaukazu atrakcje w postaci wielkich stad owiec, pomnika przyjaźni gruzińsko- rosyjskiej ( nadszarpniętego jak ta przyjaźń i sypiącego się jak wiele obiektów w Gruzji). Zaliczyliśmy przejazd przez najwyższy punkt Gruzinskiej Drogi Wojennej ( GMH) – przełecz Krzyżową na wys. 2375 mnpm, by dotrzeć w końcu do Kazbegi skąd rozpoczęliśmy trekking do malowniczo położonego Kościoła Gergeti Trinity. raptem 6,5 km, przewyższenie ok. 600 m , ale w temperaturze grubo powyżej 30 stopni i drodze wiodącej w pełnym słońcu łatwo nie było. Po ponad 2 godzinach dotarliśmy do urokliwego kościółka położonego na szczycie usytuowanym w cieniu weilkiej gory tj. Kazbeka ( 5047 mnpm). Wielka góra schowała się lekko w chmurach, ale i tak widoki były piękne.
Po wspinaczce i obiedzie w jadłodajni na tyłach targu ( czyli wszystko świeże ) powrot do Tbilisi.
Ilustracje do powyższej opowieści :

20120615-223308.jpg

20120615-223331.jpg

20120615-223345.jpg

20120615-223405.jpg

20120615-223435.jpg

20120615-223454.jpg

20120615-223512.jpg

20120615-223524.jpg

Od Stalina przez Ananuri do ośrodka narciarskiego

Dziś zaczęliśmy z Kutaisi gorącego jak piec ( prognoza + 42 stopnie ) czyli Gruzji zachodniej poprzez Gori gdzie w 1827 przyszedł na świat Josif Wissarionowicz i gdzie do dzis Gruzini próbują znaleźć właściwy balans pomiędzy czcią właściwą bohaterom i najdalszym kątem historii gdzie lądują zbrodniarze. Na razie z tym problem i obraz prawdziwego, znanego światu oblicza Stalina to ledwie 10% ekspozycji.
W Gori zamieniony został nasz samochód z marnie działającą klimatyzacją na inny egzemplarz z gwiazdą na masce i raźnie ruszyliśmy na wschód by wjechać na Gruzińską Drogę Wojenną czyli trakt wybudowany z Gruzji do Rosji, nadal znakomicie działający i przebiegający przez bardzo piękne gorzyste rejony Gruzji wschodniej. Po drodze miasto- twierdzaw w skałach UPLISCICHE sprzed blisko 4 tysięcy lat (!!!!). Coś niebywałego jak patrzy się na teatr czy 3- nawową katedrę liczącą tysiące lat. Czapki z głów.
Potem jeszcze XII wieczny kompleks kościelny w Ananuri i wreszcie docieramy do Kaukazu – tym razem jego wschodniego odcinka.
Ośrodek narciarskie w Guduari jest odpowiedniekim polskiego Zakopanego albo Szklarskiej w sensie znaczenie, w sensie bazy…… trochę odstaje.
Ucieszyło nas spotkanie z polskimi motocyklistami, którzy są naprawdę wszędzie. Dzisiejsza ekipa okrążająca Morze Czarne jest bodaj piątą jaką spotkaliśmy w Gruzji. Wypiliśmy razem cza czę życząc sobie nawzajem szerokiej drogi.
Wszyscy chwalą goscinność gospodarzy i podkreślają, że drogi w Kaukazie to nie zabawa, ale prawdziwy hard core. Dzielne chłopaki 😉

20120614-205718.jpg

20120614-205746.jpg

20120614-205801.jpg

20120614-205823.jpg

20120614-205843.jpg

20120614-205906.jpg

20120614-205919.jpg

20120614-205929.jpg

20120614-205942.jpg

20120614-210002.jpg

20120614-210030.jpg

Specjały gruzińskie

Dzis o kilku „specjałach” gruzinskich, niekoniecznie kulinarnych.
Pobyt w kurorcie jakim było i jest Batumi utwierdził mnie w przekonaniu, że pewne nawyki postsowieckie ( może nawet wbrew samym Gruzinom) są wiecznie żywe.
1/ gołe torsy
Wielu Gruzinow uwielbia eksponowac swoje brzuchate, owłosione torsy szczególnie w tak upalny dzień jak dziś. Nie wiem czy jest wiele krajów na świecie gdzie obnażony facet o posturze dalekiej od greckiego herosa esponuje swoje wdzięki z taką lubością w publicznych miejscach. Brrrr! Ilustacji nie budziet .
2/ wesołe miasteczka
Wszechobecne w Gruzji w wersji pełnej albo kompakt, cieszą sie sporym powodzeniem, adiabelski młyn jest hitem nad hity. Sama – niecierpię, ilustracji nie budziet.
3/ hazard
Hmm.. To coś nowego i dodatkowo atrakcyjnego w strefie przygranicznej dla Turków, którzy ze względów religijnych u siebie poszaleć na ruletce czy Black Jacku nie mogą. Kasyna, totalizatory, zakłady bookmacherskie, loterie i nie wiem co jeszcze – wszystko to jest wszechobecne w większych miastach i kurortach Gruzji. Ilustarcji nie budziet- cenzura nie pozwala 🙂
4/ wina
I tu mam dylemat , bo podobno są nastarszą tradycją, wyśmienite, znakomite i niedrogie.
Poza pierwszą tezą żadna – moim zdaniem – nie jest prawdziwa. Konkluzje z badań nad winiarstwem lokalnym prowadzonych przez ostanie 10 dni ( wątroba ledwo żyje 🙁 ) są takie, ze :
– jeśli już to tez plastikowych butelek (!)
– ceny- trudne do zaakceptowania
– może ta tradycja jest ZBYT stara ?
Ilustarcji nie budziet, bo obiekty badań zużyte 😉

Malkontenctwu i krytykanctwu mówie w tym momencie dość i przedstawiam obrazki z miejsca, o którego istnieniu nie maiłam pojecia : Jaskinie Prometeusza k/ Kutaisi.
Piękne, niedawno odkryte ( 1983 r.) , a przed chwilą udostepnione miejsce w środkowej Gruzji , które dziś przy koszmarnych upałach na powierzchni ( niemal 40 stopni ) miało niebywały dla mnie walor – temperature ok. 15-12 stopni. Chyba mam coś z jaskiniowca 😉

20120613-193831.jpg

20120613-194043.jpg

20120613-194149.jpg

20120613-194340.jpg

20120613-194243.jpg