Prawdziwa perełka

Wyróżnione

To jest wpis pochwalny. Bezinteresowny .

We Wrocławiu mamy nowy hotel- ok, to nie jest żadna nadzwyczajna wiadomość, bo miasto hoteli potrzebuje i od pory do czasu jakiś nowy obiekt pojawia się na rynku. Ten hotel jest jednak wyjątkowy ! I to nie dlatego, że ma 5 ***** , ale dlatego, że mieści się w zabytkowym budynku znakomicie odrestaurowanym i zaadoptowanym do nowej funkcji.

Altus Palace (https://www.hotelaltuspalace.pl/ ) otwarty został przed kilkoma tygodniami i już wzbudza zainteresowanie mieszkańców Wrocławia i turystów.

Pałac Ignatza Leipzigera , w którym się mieści hotel został zaprojektowany przez znamienitego architekta – Carla Schmidta ( to ten od Bastionu Sakwowego i Opery ) i wybudowany w latach 70-tych XIX wieku odzyskał teraz blask i styl. Po szczegóły odsyłam zainteresowanych na przykład tu : https://www.rp.pl/nieruchomosci/art36788941-altus-palace-w-nowej-hotelowej-odslonie

Wejście główne

Pałac odrestaurowano z wielką pieczołowitością ( firma Torus https://torus.prowly.com/200376-altus-palace-nbsp-nowa-odslona-palacu-we-wroclawiu ) i dbałością o szczegół. Projekt architektoniczny to dzieło firmy Archikon z Wrocławia, a wnętrza – Pracownii LOFT.

Hall główny
Wejście do Sali Lustrzanej i pięter hotelowych

Połączenie klasyki z nowoczesnością sprawdziło się ( moim zdaniem ) rewelacyjnie

Oświetlenie dziedzińca , w którym mieści się bar.
Korytarz hotelowy

Oświetlenie – kolejny atut miejsca

Główna klatka schodowa

Pałac Leipzigera był rezydencją nad wyraz nowoczesną jak na czasy, w jakich powstał ( ale chyba nie tylko ) i mieścił wiele bardzo praktycznych, funkcjonalnych rozwiązań niezbędnych dla jego właścicieli ( sejfy, uchylne żaluzje, system odwaniania itd ) . W trakcie rewitalizacji ekipy remontowe odkryły także tajemnicę pierwszych budowniczych pałacu sprzed 150 lat . Opisuje to pan Maciej Wlazło – wrocławski przewodnik w swoim wpisie na FB z 4. września ===> https://www.facebook.com/wroclawskabroda. Zachęcam do zajrzenia i wówczas poniższe zdjęcie będzie miało drugie znaczenie.

Dzieło Winter in Breslau
Posadzki w hotelu Altus Palace są w znacznej części oryginalne – stąpajmy po nich z szacunkiem dla dawnych mieszkańców Breslau

I na koniec : zachęcam do odwiedzenia tego miejsca choćby na kawę czy drinka- obsługa jest bardzo miła, przyjazna i chętna do prezentowania swojego Altus Palace. A kto może – nich się zatrzyma w tym miejscu – wrażenia na pewno niezapomniane.

Dziękuję pracownikom Altus Palace za życzliwość.

Tam mogę wracać co chwilę

Wyróżnione

Raptem 50 km od Wrocławia czyli rzut beretem rozciąga się kraina niezwykłej urody – Dolina Baryczy , a w niej wielki, bogaty i piękny rezerwat ornitologiczny „Stawy Milickie”. Jeżdżę tam kilka razy w roku, by pochodzić groblami pomiędzy stawami, popatrzyć na zmieniającą się naturę, posłuchać ptaków, poprzyglądać się pracy ludzi, którzy o stawy dbają , potrafią o nich ciekawie opowiadać.

Miłośnicy birdwatchingu są tam stałymi gośćmi o każdej porze dnia i każdej porze roku, ja jestem zwykłym podglądaczem i „podziwiaczem”.

Konkrety, porady, informacje :

http://www.krainaniezwyklosci.pl/index.php?idS=90&ln=pl; http://www.barycz.pl/

Rzym, przyjaciele i upał

Wyróżnione

W maju miało być miłe włoskie ciepełko. Nie było ! Grzało jak w piecu czyli 30 i kilka stopni co w wielkim mieście nie jest ani miłe ani nie sprzyja włóczędze. A w końcu do Rzymu jedzie się by oglądać, odwiedzać, podziwiać albo wracać do znanych już sobie miejsc.

Widok z mojego balkonu hotelowegodoprawdy nie można narzekać …

W planie naszego, wspólnego z przyjaciółmi, pobytu, była szwendaczka indywidualna wg potrzeb i zainteresowań, były zakupy – włoskie sklepy wciąż wydaja się być atrakcyjne, ale też 2 popołudnia z przewodniczką. I tu wybór padł na Panią Maję Krajnowską http://www.przewodnikporzymie.org/ Otrzymaliśmy propozycje kilku tras oraz możliwość stworzenia trasy indywidualnej wg naszych potrzeb. Skorzystaliśmy z tych już opracowanych ( Rzym romantyczny i Rzym artystyczny ) i to był dobry wybór. Wszystkie uzgodnienia poczynione przed przyjazdem zostały dotrzymane, a pani Maja pokazała nam nieoczywiste , niezatłoczone zakątki miasta snując opowieści o tych miejscach dobrze jej znanych, bo od wielu lat mieszka w Rzymie. Polecam jej usługi z pełnym przekonaniem !

Widok na miasto ze wzgórza Awentyn
Piękne krużganki Bramantego będące obecnie galerią sztuki współczesnej

Obrazki z miasta (od góry zgodnie z ruchem wskazówek zegara ): urocza, absolutnie włoska skrzynka pocztowa; bez prania na sznurze ani rusz ; te cudowne, historyczne szyldy i napisy !, kwiaty na Campo de Fiori.

Wspomniałam o upale- on to spowodował, że jednym z moich ulubionych miejsc był budynek poniżej – Narodowa Galeria Sztuki Współczesnej. Lubię tę sztukę , ale tu atut był dodatkowy – znakomicie działająca klimatyzacja 😉

Może to wstyd chodzić do galerii, bo jest w niej chłodno, ale tak właśnie było ! Po ponad 3 godzinach spędzonych na terenie Villi Borghese marzyłam o chłodzie ! A tam było i ciekawie i chłodno …

Sztuka intryguje, zaskakuje, porusza….

W jeden z poranków wybrałam się na spacer na wzgórze Janiculum, by spojrzeć na Rzym z innej perspektywy. Warunki nie były nadzwyczajne, bo jakość powietrze w Rzymie alerty określały jako bardzo zła , ale czego sie nie robi , by zobaczyć coś nieznanego ?

Gianicolo view

Tym razem odwiedziłam też ( ponoć ) najsłynniejszą i najstarszą rzymską kawiarnię Caffe Greco https://anticocaffegreco.eu/. Istnieje od XVIII wieku, jest dostojna, elegancka i – jak przystało na obiekt historyczny – bardzo tradycyjna. Wypiłam tam najdroższą rzymską kawę i zjadłam małe ciasteczko też za niebagatelną kwotę, ale doświadczenia muszą kosztować 😉 . Przede mną byli tu m.in Norwid, Słowacki , Miłosz i wielu innych znamienitych Polaków co jest uwiecznione stosownymi wpisami w ramach na ścianach.

Razem 26 EUR.

I na koniec tych notatek rzymskich zdjęcia miejsc z gatunku MUST SEE jakkolwiek czasem to bardzo trudne, bo Rzym bywa dość mocno zatłoczony, a w miejscach popularnych JEST STRASZNIE zatłoczony.

Ogród Różany z Circus Maximus i Palatynem w tle
Fontanna Di Trevi , której właściwie nie widać, a porządku wśród oglądających pilnuje policja.
Signum Tempori.
Tybr nie za wiele ma wody…susza dotyka całą Europę.
Via della Conciliazione o poranku
Żegnam spod najsłynniejszej kopuły rzymskiej i nie tylko.

Dziękuję za uwagę, ewentualne komentarze, krytyka, pytania – zapraszam, a ja mam nadzieję znów odwiedzić Rzym w nieco chłodniejszej aurze.

Fale Ponidzia

Wyróżnione

Majowy pejzaż

Ponidzie – odwiedziłam ten mało znany region Polski po bardzo długiej przerwie . Pagórkowate , faliste ukształtowanie terenu i podział na relatywnie niewielkie pola o różnorodnym charakterze upraw czynią ten rejon bardzo atrakcyjnym m.in . dla fotografów.

Ponidzie nazywane bywa polskimi Morawami, a może powinno być odwrotnie 😉 ?

Niegdyś bywałam na koloniach w okolicach Buska Zdroju i wówczas – w II połowie XX wieku – zapamiętałam te okolice jako malownicze, ale bardzo ubogie . Chaty kryte strzechą dominowały w krajobrazie , wiele wsi z handlem obwoźnym, maleńkie poletka, pługi i wozy drabiniaste na tych polach, mizerna sieć dróg itd.

Krajobraz z sarenką.

Obecnie Ponidzie nie straciło na malowniczości, może nawet zyskało, a status materialny mieszkańców z pewnością jest istotnie wyższy sądząc po charakterze zabudowy, ilości aut i maszyn rolniczych, a także – a może przede wszystkim – kulturze rolnej opartej na intensywnym wykorzystaniu ziemi pod uprawę warzyw.

Słynne fale Ponidzia

Warzywa korzeniowe uprawiane są np. na polach w rejonie Buska, Stradowa czy Skalbmierza . Wymagają one żyznej i właściwie przygotowanej gleby. Formuje się ją w bruzdy ( stąd nazwa maszyny : bruzdownik) po to by posadzone na jej szczycie sadzonki swobodnie penetrowały pulchną glebę co sprzyja wzrostowi korzenia marchwi, pietruszki czy selera.

Efekty pracy bruzdownika.

Wędrówka po okolicy w majowe dni była wielką przyjemnością , bo przyroda jest w fazie intensywnego wzrostu, po deszczach pachnie ziemia, zielenią się młode zboża i świeże nasadzenia warzyw. Ten czas jednak ma swoje minusy – spulchniona i mokra ziemia oblepia opony auta i nasze kalosze co chwilami czyniło wędrówkę mocno utrudnioną. Nie ma lekko 😉

Zieloność niemal jak z tapety Google’a
Uprawa jest już zmechanizowana co powoduje, że nie jest tak malownicza , ale za to bardziej przyjazna rolnikowi.
Oprócz domów zwykłych Ponidzie jest tu sporo domów weselnych, a nawet pałaców ślubów – istne weselne eldorado.
Drogi i ścieżki, sąsiedztwo natury i obszarów działania człowieka – wszystko łączy się w krajobrazie Ponidzia.

Powyższe kadry są efektem warsztatów fotograficznych prowadzonych przez Piotra Trybalskiego (https://fotografwpodrozy.pl/ )

Dla zainteresowanych – podstawowe informacje :

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ponidzie

Czerwony Baron działa jak magnes.

Wyróżnione

Po latach , zachęcona obrazem rynku i najbliższych okolic w czasie ekspresowej wizyty, wróciłam do Świdnicy , by przyjrzeć się jej nieco bardziej.

Przed 4 laty tym pretekstem była wizyta w Kościele Pokoju ( https://zoltyblog.com/2016/05/04/kosciol-na-odleglosc-strzalu-armatniego/ ). Teraz zachętą, tym smaczkiem był czerwony samolot w Parku Sikorskiego , który pokazała na FB moja koleżanka Lila Dmochowska . Fokker ( a dokładnie jego replika ) należał do wybitnego lotnika, asa lotnictwa myśliwskiego w czasie I Wojny Światowej – Manfreda von Richthofena. Postać tyleż fascynująca co tragiczna.

Był on nazywany Czerwonym Baronem, odniósł 80 zwycięstw w bitwach w powietrzu i to w bardzo krótkim , zaledwie 26-letnim życiu! Budził respekt , strach , ale też podziw dla swoich umiejętności także u przeciwników. Zginął nad Francją. Jego ciało było 2- krotnie ekshumowane. O tym wszystkim można przeczytać w wielu miejscach , także na tablicach obok fokkera, choć tam akurat są błędy w dacie śmierci.

Czerwony Baron urodził się we Wrocławiu , natomiast jako 9-latek trafił wraz z rodzicami do Świdnicy. Tam , niedaleko parku gdzie stoi jego samolot można zobaczyć dom, w którym rodzina Richhofenów mieszkała.

Dom, niegdyś piękny, reprezentacyjny, obecnie jest w dość kiepskim stanie.

Jego detale wciąż są piękne, ale wymagają pilnej renowacji.

Schody w domu – jakby na pamiątkę – są krwistoczerwone.

Wyjście do ogrodu , w którym jest symboliczny grób Czerwonego Barona.

Czerwony Baron to postać , która ma swoje drugie, komercyjne , życie : np.hotele w sąsiedztwie, nazwy produktów spożywczych, zabawek.

Jest też hołd muzyczny dla lotnika- bohatera :

Do Świdnicy warto pojechać , bo to bardzo urokliwe miasto, ale Czerwony Baron – przyznaj – nie jest złym pretekstem.

Makaronowy parowiec nie popłynie

W miejscowości Loebau nieopodal granicy polsko-niemieckiej  jest Dom Schminke https://www.stiftung-hausschminke.eu/– jedna z najważniejszych  rezydencji modernizmu na świecie . 20 minut jazdy autem z Goerlitz i z krainy secesji przenieść się można do ogrodu , w którym stoi „makaronowy parowiec”.

To określenie domu  wiąże się z profesją  inwestora – Fritza Schminke – potentata w branży makaronowej w latach 30-tych XX wieku. To on zlecił Hansowi Scharounowi https://pl.wikipedia.org/wiki/Hans_Scharoun budowę domu dla swojej 6-osobowej rodziny. Scharoun – urodzony w Bremie – miał morskie konotacje we krwi i one są charakterystycznymi wyznacznikami architektury „makaronowego parowca”. Oprócz tego budynku zaprojektował wiele innych w tym Filharmonię Berlińską czy Dom dla Samotnych we wrocławskiej WUWIE  https://pl.wikipedia.org/wiki/WUWA . Scharoun ma we Wrocławiu skwer swojego nazwiska na osiedlu Nowa WUWA.

Bulaj

Wracam jednak do Domu Schminke- jest on obecnie w całości otwarty dla zwiedzających ( audioprzewodnik po polsku jest znakomity! ) i można sobie pozaglądać w każdy kąt, ale przede wszystkim przyjrzeć się  mistrzowskiej realizacji domu dedykowanego dla określonej rodziny z określonymi potrzebami.

Dom ma blisko 100 lat, ale nadal wiele zastosowanych w nim rozwiązań jest uznawanych za nowoczesne i bardzo funkcjonalne. Projektant – ze sugestią inwestora – wiele uwagi poświęcił potrzebom  czworga dzieci, dla których została tak zaprojektowana poręcz przy schodach, by bezpiecznie mogły po niej zjeżdżać zamiast – banalnie- dreptać po schodach.

Są specjalnie pomyślane pętle ruchu dla dzieci, które mogły swobodnie biegać z poziomu swoich pokojów do ogrodu i na tarasy , bez zakłócania spokoju gości słuchających w salonie muzyki  czy zajętych lekturą.

W kuchni przemyślany jest każdy detal i lokalizacja poszczególnych elementów i tak np. kształt uchwytów do szuflad jest pomyślany tak, by łatwo można je złapać nawet w rękawicy, a jednocześnie by nie zahaczać o nie fartuszkiem 😉 A już szufladki na artykuły sypkie i przyprawy !  Mistrzostwo !

Oświetlenie w domu odgrywa wielką rola począwszy od światła naturalnego, którego wykorzystanie jest priorytetowe poprzez zaprojektowane specjalnie dla Domu Schminke lampy sufitowe z wydzielonymi strefami co dawało możliwość sterowanie niemal jak w wersji scenicznej ( osobne oświetlenie dla pianisty, odrębne dla biblioteki , nad stół czy miejsce do czytania ).

Usytuowanie domu na relatywnie niedużej działce  zdeterminowało zagospodarowanie ogrodu, który jest swoistym teatrum dla mieszkańców, a nade wszystko był świetnym miejscem zabaw dla dzieci ( prawdziwa kolejka szynowa wjeżdżała do ogrodu z terenu położonej nieopodal fabryki !).

O atrakcjach i walorach tego miejsca można by długo. Po prostu trzeba tam pojechać !

Wstęp z audioprzewodnikiem – 7 EUR.

 

 

GÖRLITZ – tam mieszka starość ?

Galeria

Ta galeria zawiera 4 zdjęcia.

Krótki , weekendowy wypad do Saksonii i to tej jej bardzo przygranicznej części dał – jak każda podróż – powody do zachwytów, zdumień. Pogoda była umiarkowanie okropna i chłodna, ale na szwendaczkę po mieści i okolicy nie ma złej. Wjechałam … Czytaj dalej

Wulkany wygasły- piękno pozostało

Dziś zapraszam na Pogórze Kaczawskie – do Krainy Wygasłych Wulkanów. Miejsce to bardzo interesujące z geologicznego punktu widzenia, piękne , malownicze i warte odwiedzenia choćby ze względy na osobliwe formy skalne – tzw. organy czyli bazaltowe formacje skalne nawiązujące wyglądem do instrumentu muzycznego .

Konkrety i szczegóły- zajrzyj np. tu :

https://www.gorykaczawskie.pl/ ( znakomite źródło !)

albo tu : https://www.polskieszlaki.pl/kraina-wygaslych-wulkanow.htm

Organy myśliborskie
Wiosenny Wąwóz Myśliborski
Szlak prowadzący do Wąwozu Myśliborskiego w marcu
Jakby ornamenty dowodzące (niestety) marnej kondycji drzewa
Wiosna na szlaku
Organy Wielisławskie widziane z brzegu Kaczawy

Sztuka przeżyje 💥💥💥

Tym razem znów podróż bardzo nieodległa : Wrocław – Przedmieście Oławskie – ulica Traugutta – dawny szpital Betania. To tam dzieje się ( jeszcze przez 2 dni ) Przegląd Sztuki Survival Art. http://www.survival.art.pl

To już XX-ty, jubileuszowy co nie jest fetowane jakoś specjalnie , ale oznacza, że sztuka siłę ma i basta. Tego rodzaju festiwal – jednak niszowy- sztuki nowoczesnej, offowej, alternatywnej…jakkolwiek ją nazwiemy trwający 20 lat ! To jest powód do dumy !

Mnie w równym stopniu co sztuka interesowały wnętrza szpitala Betania (oryginalnie : Bethanien) określanego jako największa placówka medyczna prowadzona przez kobiety na początku XX wieku we Wrocławiu. Jego historia jest m.in opisana tu :

https://polska-org.pl/531522,Wroclaw,Dom_diakonijny_i_szpital_Bethanien_dawny.html

Tegoroczna edycja nosi tytuł „Piguły” i ma przynajmniej dwojakie konotacje – lokalizacja wystawy, ale także szeroko rozumiane zdrowie psychiczne, wchodzenie w odrębne stany świadomości i konsekwencje tego stanu rzeczy ( także u dzieci i młodzieży ).

Prezentacja sztuki trwa w 3 z 9 istniejących obiektów Betanii i jest bardzo obszerna. Uczestnicy mają okazję przekonać się jak wygląda opuszczony od kilkunastu lat szpital. Wielu pamięta to miejsce z autopsji, bo choroba własna czy w rodzinie dawała okazję do odwiedzania tego miejsca.

Jeszcze dziś i jutro można spotkać się ze sztuką w przestrzeniach Betanii. Wpadajcie – warto ! Konieczne wygodne buty, bo podłoże bywa wyzwaniem.

I jeszcze tak sobie myślę, że być może szum i reklama miejsca , w którym odbywa się 👉Survival Art Review przyczyni się do większego zainteresowania obiektem, a – w rezultacie – znalezienia sensownego inwestora . Tak jak to było z Pałacem Wallenberg – Pachaly ……

WAYEB- majański nowy rok

Spotkanie z etnią majańską w Gwatemali było celem naszej wyprawy w lutym tego roku. Termin nie był przypadkowy , bowiem wiązał się z czasem zakończenia starego i początkiem nowego roku ( 5 „pustych” dni w kalendarzu majańskim) – Wayeb

Stadium początkowe przygotowania ognia w miejscu ceremonii – wysypanie okręgu z cukru. To miejsce nigdy nie jest przypadkowe, zawsze znajduje się tam gdzie tam gdzie historia, przeszłość Majów odcisnęła swoje piętno. Nie bez znaczenia jest także fakt czy w myśl przepisów państwowych odprawianie rytuału jest tam możliwe.
Początki ceremonii Wayeb – dzień drugi w kompleksie Iximche
Ziarna kakaowca, jego łuski, grudki ziemi z miejsc świętych , kora drzew, copal, kule z żywicy, nasiona roślin, ale nade wszystko płatki kwiatów oraz cieniutkie świeczki to elementy składowe ogniska, które jest centrum całej ceremonii.
Kolor świeczek ma znaczenie, odpowiada za intencję jaka będzie towarzyszyć wrzucaniu świeczki do ogniska.
Rytuały, w których uczestniczyłam były przygotowane i uczestniczyły w nich przede wszystkim kobiety. Majanki były ubrane w stroje ręcznie wykonane ( utkane i wyhaftowane ) , w bardzo wielu nasyconych barwach.
Obowiązkowym elementem stroju jest nakrycie głowy. Jest nim chusta odpowiedni związana, wielokolorowa, z frędzlami, haftowanymi ornamentami .
Ceremoniom Wayeb ( było ich 5 w kolejnych dniach ) przewodniczyła Nan Amalia – osoba o bardzo ciekawym życiorysie i dość długiej drodze dojścia do identyfikacji ze wspólnotą. Ta droga, doświadczenie, siła charakteru, wiedza uczyniły z niej rzeczywistą przywódczynię wspólnoty.
Ceremonia ku czci wody nad jeziorem Atitlan.
Zwieńczenie rytuału ku czci wody – każda z uczestniczek dostała jedną różę, którą to wraz ze swoimi życzeniami, intencjami, prośbami miała zostawić w jeziorze lub jego pobliżu.

Spotkanie z Majankami i uczestnictwo w tak ważnych dla nich rytuałach było dla mnie prawdziwym wyróżnieniem i głębokim przeżyciem. Silna więź duchowa tej wspólnoty, mądrość i solidarność kobiet , głęboka więź z naturą i wielki do niej szacunek to cechy, które dominowały w tej kilkunastoosobowej grupie naturalnych przewodniczek pochodzących z wielu miejsc w Gwatemali . Dziękuję Renata za zainicjowanie i pośredniczenie w tych kontaktach.

Polskie Davos ?

Sokołowsko to urokliwe miejsce w Górach Suchych z bardzo bogatą historią . Bywam tu średnio raz do roku, zawsze w tej trudnej, mało sprzyjającej porze roku – ni to zima ni to przedwiośnie . Nie sprzyja to robieniu dobrych zdjęć, ale pokazuje takie nieupiększone oblicze miejsca.

Jego lokalizacja predestynuje do wykorzystania w celach leczniczych. To tu w połowie XIX wieku otwarte zostało pierwsze na świecie sanatorium leczenia chorób płuc.

Słynne sanatorium Dr.Brehmera ( Grunwald)
I wszystko jasne

Architektura Sokołowska to dość urozmaicona mieszanka elementów typowych dla budynków alpejskich, budownictwa szwajcarskiego. Wiele domów ma bogato zdobione portale okienne.

Wejście do słynnego Kina Zdrowie – naprzeciw przez blisko 10 lat mieszkała Krzysztoń Kieślowski
Tablica upamiętniająca pobyt Kieślowskiego w Sokołowsku

Sokołowsko ma szczęście do ludzi, którzy jak Bożena Biskupska ( i jej Fundacja In Situ) próbują dźwignąć to miejsce i przywrócić mu dawny blask, ale też ożywić działaniami kulturalnymi. Na pewno konieczne jest pospolite ruszenie wszystkich mieszkańców, by Sokołowsko przyciągało turystów i podróżników.

Cerkiew pw Michała Archanioła.

Wspólnota prawosławnych w Sokołowsku jest bardzo niewielka , a składają się na nią garstka Polaków, kilkoro Niemców, kilkoro Ukrainców oraz Czesi-konwertyci przychodzący przez granicę na nabożeństwa.

Bardzo zachęcam do odwiedzenia cerkwi położonej wprawdzie nieco na uboczu, ale malowniczej i dobrze utrzymanej. Dla mnie spotkanie i rozmowa z mnichem Jeremiaszem była jednym z najbardziej znaczących doznań duchowych w ostatnich latach. Osobowość i prawdziwy duszpasterz.

Sokołowsko jest miejsce z klimatem ( dosłownie i w przenośni ) , atrakcjami ( w lecie szczególnie !) i pięknym otoczeniem Gór Suchych, ale odnoszę wrażenia, że mieszkańcom i gospodarzom tej wsi brak potrzeb natury estetycznej . Uporządkowanie domostw i uporządkowanie ich obejść, usunięcie starych doniczek, uschniętych roślin, połamanych ławek czy stolików to przedsięwzięcie bezinwestycyjne. Na pewno jednak zbliżyłoby to urodę miejsca do Davos czy innych alpejskich kurortów. Wówczas uwagi, że to Sokołowsko było pierwsze i to Davos powinno być nazywane szwajcarskiem Sokołowskiem byłyby bardziej uprawnione 😉

Tu informacje z Wikipedii :

https://pl.wikipedia.org/wiki/Soko%C5%82owsko

Uchodźczyni karmi wrocławian

Chcę się podzielić wrażeniami z niezwykłego spotkania , którego byłam uczestnikiem.

To spotkanie to była uczta , uczta u Afganki , która trafiła w sierpniu do Polski, a potem do Wrocławia wraz z dwojgiem swoich dzieci -Farkhundą i Jamalem – dzięki transportowi zorganizowanemu przez nasz kraj. Mąż Faridy – współpracujący z naszym wojskiem – zginął kilka dni przed tą akcją ewakuacyjną.

Farida Anwari – Afganka, która częstuje we Wrocławiu afgańskimi potrawami.

Farida , z pomocą przyjaznych ludzi m.in z organizacji Nomada, radzi sobie jak potrafi najlepiej . Ma status uchodźczyni i stara się usamodzielnić w Polsce. Gotuje i serwuje posiłki w swoim nowym domu, organizuje warsztaty kulinarne i może nam przygotować afgańskie dania na naszą domową imprezę 🙂

Farida w akcji
Przepyszne kulki z wołowiny i ziół w sosie pomidorowym.

Każdy, kto tam był, wychodzi zachwycony bowiem poza jedzeniem można liczyć na ciekawą rozmowę o życiu w Afganistanie i nie tylko o tym.

Farida serwuje ryż z rodzynkami , kuminem ( Kabuli Palaw) i jagnięciną – prawdziwe specialite de la maison
Goście uczty u Faridy chwilę po jej zakończeniu.

W spotkaniach uczestniczy także przyjaciel domu – Afgańczyk mieszkający z Polsce już od jakiegoś czasu, który pełni role tłumacza z języka dari jakim posługuje się Farida na angielski.Dari to jeden z dwóch , obok paszto , urzędowych języków Afganistanu. Nauka polskiego to jeden z priorytetów dla Faridy i jej dzieci, by mogli poczuć się bardziej komfortowo w naszym kraju. Wszyscy wiemy, że nasz język do najłatwiejszych nie należy, ale motywacja Faridy jest duża. Wierzę więc, że jej się uda.

Na razie natomiast można jej pomagać korzystając z oferty gastronomicznej :

Uczta Faridy – Farida’s Feast

a menu tu : https://www.facebook.com/ucztafaridy/menu

Poniżej link do obszernego tekstu w Gazecie Wyborczej – Duży Format na temat uchodźców, którzy znaleźli się w Polsce

https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,27943251,afganczycy-ewakuowani-z-kabulu-ucza-sie-polski-chcialabym-wiedziec.html?fbclid=IwAR35Y6gQebJ_GTqSngxqvFPlWEMesV1l2neXCTKnF19V668RKXzfZ2tbhiI